Siem Reap
Z Bangkoku wyruszyliśmy na wschód…
Trasa
Wskoczyliśmy do pociągu o 5:55 rano na dworcu głównym w Bangkoku, który zabrał nas do granicy z Kambodżą (niby wakacje, a tu o której musimy wstawać?! 4?!). I co ciekawe, była w nim z największa koncentracja Polaków do tej pory w naszej podróży (Magda i Marcin, pozdrawiamy!:)) Na granicy bez problemu dostaliśmy ładne naklejki wizowe w paszporcie i ruszyliśmy autobusem w stronę Siem Reap, czyli miasta którego trudno ominąć zwiedzając Kambodżę, bo jest to główne miejsce wypadowe do zwiedzania świątyń Angkor – największej atrakcji Kambodży.
Absurdy
Kambodża jest jednym z najbiedniejszych krajów w tym regionie co było widać od razu po przekroczeniu granicy z Tajlandią. Wprawdzie do tej pory nie widzieliśmy tłumów naciągaczy czy żebrzących dzieci, ale po opuszczeniu turystycznych miejsc widać biedę i azjatycki bałagan w większej skali niż zwykle.
Jednak problem wykorzystywania dzieci do żebrania jest tu duży, często można się natknąć na materiały ostrzegające turystów, by nie dawać pieniędzy dzieciom na ulicy, bo to wspiera biznes, a nie daje im żadnych perspektyw. Odradza się także wolontariat w sierocińcach organizowany na własną rękę, bo są to często specjalne „sierocińce”, w których wcale nie ma sierot tylko dzieci kupione od ich rodzin z obietnicą zapewnienia im lepszej przyszłości. W rzeczywistości cierpią i są wykorzystywane do zarabiania pieniędzy na turystach.
Atrakcje
Ale nie o tym miało być, tylko o świątyniach. Widniejąca na fladze Kambodży świątynia Angkor Wat to tylko jedna z całego kompleksu świątyń wybudowanych w czasach imperium Khmerów, które powalają zarówno wielkością jak i wykonaniem. Na zwiedzanie można spokojnie przeznaczyć tydzień, ze względu na ich ilość i powierzchnie jaką zajmują. Nie będziemy jednak dalej się rozpisywać, bo zdjęcia lepiej oddadzą wspaniałość i tajemniczość tego miejsca.