Przygody promowe i Mordor
Po ulewach na West Coast’cie szybko uciekaliśmy na wyspę północną, która z założenia jest cieplejsza. Jednak przeprawa z jednej wyspy na drugą to nie taka prosta sprawa… 😀
Relocation cz. 2
By dotrzeć do portu, z którego wyruszał prom na wyspę północną, skorzystaliśmy ze sprawdzonego relocation (dla przypomnienia co to takiego można przeczytać ten post). Jednak, mimo że mieliśmy super terenówkę do zadań specjalnych, nie zdążyliśmy na czas. Na parking koło portu wpadliśmy 20 minut przed, ale obsługa nie chciała nas już wpuścić na pokład. Tłumaczono nam, że takie są procedury, wszyscy pasażerowie już wsiedli i nie możemy już wejść na statek. Mogliśmy sobie podziwiać z brzegu jak prom odpływa bez nas. 😀 Musieliśmy spędzić noc koło portu, kempingu do którego mogliśmy dotrzeć pieszo nie było, a biwakowania na dziko nieco się obawialiśmy. Wydawało się już, że wydamy fortunę na nocleg w jakiejś portowej norze, gdy nagle w tej kryzysowej sytuacji Małgorzata popisała się geniuszem i wykrzyknęła „Przecież możemy spać w aucie!”. Wszystko pięknie, bo auto mieliśmy do dyspozycji na dwa dni, jednak zdążyliśmy już wrzucić kluczyki od auta do dropbox’u (skrzynki do której wrzuca się kluczyki, gdy wypożyczalnia jest zamknięta). Udało się nam na szczęście dodzwonić do wypożyczalni i po chwili w biurze pojawiła się Pani, która z uśmiechem wydała nam kluczyki z powrotem (nie znała naszego chytrego planu). Mieliśmy więc auto, pozostawało jednak nadal pytanie gdzie nim zaparkować, by spędzić spokojnie noc. Najbliższy darmowy kemping był zajęty i patrolowany regularnie przez strażnika, więc ta opcja odpadała. Wpadliśmy więc na kolejny genialny pomysł by jechać autem na parking wypożyczalni w porcie, bo nikt tam nie pilnuje, a auto z wypożyczalni na parkingu, nawet lekko zaparowane, nie będzie budzić żadnych podejrzeń. W końcu pod latarnią najciemniej. I tak po dniu pełnym przygód weseli zapadliśmy w sen na parkingu koło portu.
Następnego dnia rano przepłynęliśmy na wyspę północną, na której czekał nas dość napięty pogram, bo mieliśmy na zwiedzanie zaledwie 8 dni. Bez zwłoki wypożyczyliśmy najtańsze auto i ruszyliśmy w trasę do…
Mordoru!
Pierwszym punktem naszego programu „północ w pigułce” był Park Narodowy Tongariro, czyli filmowy Mordor z Władcy Pierścieni. Wybraliśmy najbardziej popularną i przy tym bardzo widokową trasę Tongariro Alpine Crossing, która przebiegała nieopodal szczytów wulkanów i pięknych turkusowych jezior. Mimo optymistycznego, całkiem słonecznego poranka, pogoda znowu z nas zadrwiła. Gdy dotarliśmy do wysoko położonych kraterów, z których roztaczają się zapierające dech w piersiach widoki, nie widzieliśmy nic poza chmurami i czarnymi skałami wulkanicznymi pod nogami. Po dotarciu do najwyższego wzniesienia na trasie zawróciliśmy nie widząc ani pięknych krajobrazów, ani sensu dalszej wędrówki. Tym sposobem Park Narodowy Tongariro dopisaliśmy do listy miejsc, do których musimy jeszcze wrócić!
Przeprawa promowa, relocation i inne informacje praktyczne
Jeśli szukalibyście okazji na relocation warto sprawdzić strony:
Bilety na prom można kupić na stronach:
https://www.greatjourneysofnz.co.nz/interislander
lub bezpośrednio w kasach w porcie. My tak zrobiliśmy i nie było problemów by dostać bilety, ale to była połowa maja (czyli niski sezon).
Warto wiedzieć, że promy obu przewoźników wypływają mniej więcej z tego samego miejsca w Picton (wyspa południowa), ale przypływają do Wellington (wyspa północna) w dwóch innych częściach miasta. A w porcie bądźcie 40 min przed lub jeszcze wcześniej kiedy przeprawiacie się autem.